Prognoza wyroku w toku postępowania

W listopadzie 2019 r. weszła w życie duża nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego. W tym artykule chcę odnieść się do jednego z nowo wprowadzonych przepisów i przybliżyć jego działanie w praktyce - mowa o art. 156 ^1 kpc. Brzmienie tego przepisu jest następujące:

W miarę potrzeby na posiedzeniu przewodniczący może pouczyć strony o prawdopodobnym wyniku sprawy w świetle zgłoszonych do tej chwili twierdzeń i dowodów.

W praktyce powyższy przepis daje możliwość wyrażenia przez przewodniczącego składu orzekającego własnego poglądu na wynik sprawy jeszcze przed zakończeniem postępowania dowodowego bez ryzyka wyłączenia sędziego z tego właśnie powodu. W poprzednim stanie prawnym, wskazywanie przez sędziego prognozy wyroku lub sugerowanie w jakikolwiek sposób, jak sprawa się skończy, kończyło się nierzadko wnioskiem o wyłączenie sędziego i upatrywano w tym jego stronniczości. Taki stan rzeczy powodował, że sąd musiał poniekąd udawać, że do czasu zakończenia postępowania nie ma już wypracowanego zdania na temat sprawy, że zachowuje całkowitą obojętność i dopiero po zamknięciu rozprawy, w toku narady zastanawia się nad wyrokiem. Oczywiste jest, że skoro za stołem sędziowskim zasiadają ludzie, to nie sposób oczekiwać, że nie będą zastanawiać się nad ewentualnym wyrokiem lub postanowieniem jeszcze w trakcie postępowania (ba! zdarza się, że mają już gotowy projekt orzeczenia), tyle tylko, że teraz możemy spodziewać się, że nam oznajmią o przewidywanym wyniku sprawy. Niby nic w tym złego, przecież lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć, jednak moim zdaniem nie w posiadaniu tej cennej wiedzy jest klucz, lecz w tym, co z tą wiedzą możemy zrobić.

Swoje wątpliwości co do słuszności wprowadzenia przywołanego przepisu wyjaśnię w oparciu o dwa przykłady z zawodowego podwórka:

Pierwszy dotyczy sytuacji, w której sąd, mniej więcej w połowie postępowania, po przesłuchaniu kilku świadków, oznajmił stronom sprawy o rozwód, w której głównym punktem spornym jest władza rodzicielska, że dotychczas wykonywana piecza naprzemienna, ustalona postanowieniem zabezpieczającym przed dwoma laty, nie utrzyma się w wyroku, ponieważ sąd stoi na stanowisku, że nie jest to rozwiazanie zgodne z dobrem dzieci. Zaznaczę, że taki model funkcjonuje już przeszło dwa lata, zarówno rodzice jak i dzieci przywykły do takiego sposobu funkcjonowania i nie ma powodów, by to zmieniać. Słuszności takiego stanowiska sądu nie będę tu komentować, bo nie w tym rzecz. Problem polega na tym, że początkowo mocno skonfliktowane strony zaczynały się coraz lepiej dogadywać, zaistniało między nimi porozumienie, także w zakresie spraw związanych z wychowaniem dzieci i nawet rozpoczeły się rozmowy na temat zakończenia procesu w sposób uzgodniony przez obie strony. Postawa jednej ze stron diametralnie się zmieniła po wysłuchaniu ww. stanowiska sądu, ponieważ w przekonaniu, że wygra proces w tym zakresie, wycofała się z negocjacji, co powoduje konieczność prowadzenie postępowania dowodowego i walkę w sądzie jeszcze przez długi czas. Na skutek takiego obrotu sprawy najbardziej ucierpią niewinne dzieci rozwodników.

Druga sytuacja, o której chcę powiedzieć dotyczy sprawy gospodarczej, dokładniej, sporu o zapłatę roszczenia związanego z wykonaniem umowy o roboty budowlane. Specyfika sprawy gospodarczej wiąże się z większym rygorem procesowym dla stron, zwłaszcza w zakresie tzw. prekluzji dowodowej. Oznacza to, że strony muszą w pierwszych pismach procesowych zawierać wszelkie twierdzenia i dowody na fakty z których te twierdzenia wywodzą. Późniejsze przytaczanie twierdzeń i dowodów jest ograniczone i należy liczyć się z tym, że sąd uzna je za spóźnione. W omawianej sprawie strony wyczerpały terminy do składania wniosków i wywodzenia twierdzeń, całe postępowanie dowodowe zostało przeprowadzone, w tym dwie opinie biegłych. Na ostatnim terminie rozprawy sąd, przed jej zamknięciem, zaprezentował swój pogląd prawny, który przesądzał o wygranej jednej ze stron, albowiem, zdaniem sądu, w jednej z opinii zabrakło pewnego sformułowania, które w sposób kategoryczny zdyskredytowałoby twierdzenie przeciwnika, choć z treść opinii, lecz nie w jej wnioskach końcowych, zawarte były argumenty, które jasno i klarownie prezentowały taki a nie inny wniosek. Sąd wskazał przy tym, że gdyby takie sformułowanie padło w końcowych wnioskach opinii, to sprawa miałaby odmienny, niż obecnie przewidywany przez sąd finał. W reakcji na taki wywód sądu, jedna ze stron wniosła o uzupełnienie opinii biegłego o wskazanie we wnioskach końcowych odpowiedniego sformułowania, bądź wskazanie, dlaczego takowego w tej części dokumentu zabrakło. Sąd uznał ten wniosek za spóźniony i pominął zgłoszony dowód, po czym zamknął rozprawę i orzekł zgodnie z wcześniej zaprezentowanym stanowiskiem. Abstrahując zupełnie od kwestii ewentualnych zarzutów apelacji oraz polemiki z sądem na temat interpretacji opinii, zastanawiam się, jaki cel przyświecał sądowi podczas wygłaszania poglądu na wynik sprawy tuż przed jej zakończeniem?

Zaprezentowane przykłady zastosowania normy zatartej w art. 156^1 kpc, w mojej ocenie świadczą o bezsensowności wprowadzonego przepisu a na pewno o błędnym jego stosowaniu przez sądy. Mam nadzieję, że w praktyce wypracowany zostanie sposób interpretacji i zastosowania tego przepisu, który wyeliminuje takie sytuacje, jakie opisałam w tym artykule.

EF26C738-610D-47E7-933A-BEACBF1260D8_4_5005_c.jpeg